Płaca, czy płace minimalne?
Płaca minimalna w transporcie budzi od pewnego czasu ogromne emocje. Nie sposób nie zauważyć, że w tym wszystkim zaczyna brakować logiki i zdrowego rozsądku. Obraz sytuacji, w której firma transportowa rozlicza swojego kierowcę według odrębnych reguł obowiązujących w każdym państwie członkowskim UE jest tak dalece nieprawdopodobny, że można o nim myśleć wyłącznie w kategoriach abstrakcji.
Tworząc nowe scenariusze, zapominamy o tym, że polski przedsiębiorca nalicza, rozlicza i płaci wszelkie daniny publiczne w oparciu o przepisy krajowe. Wobec polskich przedsiębiorców mają również zastosowanie polskie przepisy karne. I według mnie to przede wszystkim te argumenty należy brać pod uwagę przy ocenie ryzyka i sposobu postępowania w kontekście “europejskiej” płacy minimalnej.
Czy obecnie znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie wskazać jedno konkretne rozwiązanie – swoiste panaceum na wszystkie problemy płacy minimalnej – nie sądzę. ….
Co więc można zrobić? Moim zdaniem na początek należy spełnić wszystkie formalności podlegające kontroli drogowej. Obejmuje to zarówno zgłoszenia do właściwych rejestrów, jak też wyposażenie kierowców w wymagane dokumenty. Póki co, spełnienie tych warunków nic nie kosztuje poza skompletowaniem dokumentacji. Drugim elementem, który warto na bieżąco monitorować, jest czas pracy na obszarze poszczególnych państw. Tu niestety będzie potrzebna skrupulatność i systematyczność, co w dłuższej perspektywie może za sobą pociągnąć pewne koszty operacyjne.
A co z płatnościami? Ile płacić? Jak płacić? Co zaliczyć do płacy minimalnej? To już są pytania, które w obliczu niejasnych reguł stanowionych przez niektórych członków Wspólnoty Europejskiej, na razie muszą pozostać bez odpowiedzi.
W całym tym zamieszaniu z pewnością należy pamiętać o tym, że jakiekolwiek decyzje gospodarcze będą przede wszystkim pociągały za sobą konsekwencje wynikające z polskiego prawa i będą egzekwowane przez polskie organy kontrolne działające w oparciu o klarowne polskie procedury. Nie ulegajmy wobec tego iluzji i twierdzeniom ekspertów, że mają pewne i sprawdzone sposoby na spełnienie oczekiwań co poniektórych państw członkowskich UE. Myślę, obserwując bacznie całą sytuację, że nie tylko my jesteśmy całkowicie zdezorientowani. Wygląda na to, że dotyczy to również tych, którzy zdecydowali się jako pierwsi wdrożyć obecną dyrektywę o delegowaniu.